czwartek, 21 listopada 2013

03.

03. Tym co masz w spodniach świata nie zawojujesz.

- Co ty tu kurwa robisz? – Warknął, na co stojąca obok niego Alaska szybko zareagowała. Jeszcze nigdy nie widziała swojego brata w takim stanie, oczywiście oprócz walk. Liam był dżentelmenem, zawsze miły i uprzejmy, dlatego blondynka była tak bardzo zdziwiona słysząc, w jaki sposób odezwał się do nieznajomej.
- Zwariowałeś? – Zapytała, stając przed nim. – Jak ty się zachowujesz? Ludzie patrzą – dodała, rozglądając się dookoła. Gdyby ich matka to usłyszała, zwłaszcza, kiedy dookoła otaczali ich tak ważni ludzie, dostała by zawału na miejscu.
- Harry mnie zaprosił – zamiast niego odezwała się brunetka, głośno wciągając powietrze. Postanowiła, że nie może pozwolić Liam’owi na ty by ją obrażał, w końcu przyszła tu, aby go przeprosić. – Chciałam cię przeprosić – dodała, nie zważając na pozostałych.
- Za co chcesz go przepraszać? – Zapytała nagle jego siostra, odwracając się w stronę Sutton. – Skąd wy się w ogóle znacie?
- To długa historia – odpowiedział szybko Liam, nie dopuszczając Sutton do głosu. Nie chciał żeby to, co się stało tydzień temu wyszło na jaw, a był pewien, że brunetka na pewno by się wygadała. – Przepraszam was na chwilę – dodał, ciągnąc Sutton za sobą. Brunetka cicho załkała, kiedy jego dłoń mocniej zacisnęła się na jej wątłym ramieniu. 

Kiedy znaleźli się w małym korytarzyku prowadzącym do kuchni, Liam przycisnął ją swoim ciałem do ściany, głośno oddychając.
- Co ty tu robisz? – Powtórzył pytanie, będąc pewnym, że tym razem nikt im nie przeszkodzi w rozmowie. Chciał wiedzieć, jakim prawem brunetka pojawiła się na imprezie jego matki, skoro chyba wyraźnie dał jej do zrozumienia, że nie chce jej więcej widzieć. Właściwie, to ona sama chyba powinna wiedzieć, że nie powinna narzucać się swoim klientom.
- Harry mnie zaprosił – mruknęła, próbując uwolnić się z tej dziwnej pozycji.
- Po co?
- Nie wiem – odpowiedziała, unikając jego wręcz ‘parzącego’ spojrzenia. – Nie miał, z kim przyjść, więc mnie zaprosił – dodała, kiedy się nie odezwał. Po tych jednak słowach parsknął śmiechem, zwracając jej uwagę.
- Dobrze znam Harry’ego – warknął, zbliżając swoją twarz do jej. – I wiem, że nigdy nie zaprosiłby kogoś na taką imprezę – dodał.
- Widocznie nie znasz go wystarczająco – mruknęła, wzruszając ramionami.
- Słuchaj skarbie – zaczął, lekko się od niej odsuwając. – Doskonale znam swojego przyjaciela i wiem, że nie zaprosiłby tu żadnej dziwki, kiedy dookoła niego chodzą pół nagie modelki. Myślisz, że naprawdę poszedł po drinka? Proszę cię… Pewnie teraz pieprzy się z jakąś tępą blondynką w kiblu – zaśmiał się, widząc jej minę. Doskonale wiedział, że sprawił jej ból tym, co przed chwilą powiedział, ale nie czuł wyrzutów sumienia. Wręcz przeciwnie, sprawiło mu to ogromną satysfakcję.
- Myślisz, że jesteś ode mnie lepszy? – Warknęła, odpychając go od siebie. – Uważasz, że jeśli masz więcej kasy to możesz mnie nie szanować?
- Ty sama siebie nie szanujesz – prychnął. – Chyba zapomniałaś, czym się zajmujesz – dodał.
- Wiesz, co? Tak, sama poprosiłam Harry’ego, żeby mnie tu zabrał, bo chciałam cię przeprosić - zaczęła, przymykając powieki. – Ale to był błąd, bo taki dupek jak ty na moje przeprosiny nie zasługuje – warknęła, poprawiając swoje, zmierzwione włosy.
- Nie zależy mi na twoich przeprosinach – mruknął. – Po prostu zniknij z mojego życia – dodał, głośniej. – I zostaw w spokoju moich przyjaciół! Nie należysz do ludzi, z którymi powinni się zadawać…
- Nie będziesz mi mówił, z kim mogę się przyjaźnić, a z kim nie – warknęła, wymijając go i kierując się w stronę głównej sali. – I jeszcze jedno – dodała, gwałtownie się zatrzymując. – Dobrze, że jesteś, jako tako przystojny, bo tym, co masz w spodniach, świata nie zawojujesz – parsknęła śmiechem, odwracając się do niego plecami. Pewnym krokiem ruszyła w stronę baru, mając nadzieję, że znajdzie tam bruneta. Z jednej strony wiedziała, że głupio zrobiła pojawiając się na bankiecie, z drugiej jednak ucieszyła się, gdy zobaczyła Payne’a, mimo jego przykrych słów. Dlaczego? Sama nie wiedziała…


- Kto to był? – Pierwsza odezwała się Marie, po tym jak Liam i Sutton ruszyli w kierunku kuchni. – Przyszła tu z Harrym, a teraz zniknęła gdzieś z Liam’em? – Dodała, kiedy nikt się nie odezwał.
- Może to jakaś ich znajoma? – Rzuciła niepewnie Alaska, nie wierząc we własne słowa.
- Stawiam stówę, że Harry ją bzyka – odezwał się Louis, po chwili wybuchając śmiechem. – Może dzielą się nią z Liam’em?
- Boże, Louis – mruknęła zażenowana blondynka, z niesmakiem kręcąc głową. – Mówimy tu o kobiecie, trochę więcej szacunku – dodała, na co brunet tylko wzruszył ramionami.
- Jak ona miała na imię? – Zapytała po chwili Marie.
- Sutton – odezwał się Harry, podchodząc do nich, z drinkiem w dłoni. Drugą rękę zarzucił na ramienia Alaski, szeroko się przy tym uśmiechając. Dziewczyna tylko przewróciła oczami, ale ani nie myślała się od niego odsuwać. Uwielbiała, gdy był blisko niej, czuła się wtedy o niebo lepiej. – A o co chodzi? – Zapytał, spoglądając na dziewczynę Zayna.
- Zniknęła gdzieś z Liam’em – odpowiedziała, uśmiechając się. – Powinieneś bardziej pilnować swojej dziewczyny, Styles – dodała, na co brunet zakrztusił się drinkiem.
- Nie jest moją dziewczyną – mruknął, automatycznie odsuwając się od Alaski. – Dobrze wiesz, że ja nie bawię się w związki – dodał. Stojąca obok niego blondynka, głośno westchnęła, po raz kolejny przypominając sobie, że nie ma u niego żadnych szans. Żadnych.
- Więc kim ona jest? – Zapytał nagle Lou, uśmiechając się w stronę przyjaciela. Ten spojrzał na Nialla, prosząc go w ten sposób o pomoc. Przecież obiecał, że nie powie o tym, co stało się tydzień temu, poza tym sam nie chciał chwalić się, że przyjaźni się z tancerką go-go.
- Znajoma – odpowiedział za niego blondyn, zwracając tym na siebie uwagę pozostałych. – Co? – Zapytał, widząc ich miny.
- Ty też ją znasz?
- Wy też ją znacie – zaśmiał się, na co Alaska walnęła go w tył głowy. – Za co?- Załkał, masując bolące miejsce.
- Za ojczyznę – warknęła, opierając dłonie na biodrach. – Dobrze wiesz, o co mu chodziło! – Powiedziała, wskazując na Zayna.
- Tak, znam ją – mruknął od niechcenia. – To nasz znajoma i tyle – dodał.
- To, dlaczego my jej nie poznaliśmy? – Odezwał się Louis.
- Nie musimy wam przedstawiać każdego, kogo poznamy – westchnął Harry, odstawiając pustą już szklankę na stolik.
- Łączy ją coś z Liam’em? – Zapytała nagle Alaska, na co Harry i Niall zaczęli się głośno śmiać. – Hej! O co chodzi? Co w tym takiego śmiesznego?
- Nic, nic – wydusił blondyn, kręcąc głową. – Liama z nią na pewno nic nie łączy – zapewnił, w pamięci wracając do dnia, kiedy to Payne poznał Sutton. – Już ich nic nie łączy – po tych słowach blondynka chciała coś jeszcze powiedzieć, ale przerwał jej piskliwy głos Marie.
- O wilku mowa – powiedziała modelka, opierając głowę na ramieniu Zayna, wskazując na zbliżającą się w ich kierunku brunetkę.
- Wszystko w porządku? – Zapytał Harry, widząc jej minę. Sutton tylko przytaknęła, głośno wciągając powietrze.
- Mógłbyś mnie odwieźć? – Poprosiła, na co chłopak dziwnie na nią spojrzał.
- Dlaczego? Przecież impreza dopiero się zaczyna – zaśmiał się.
- Harry, proszę – mruknęła ciszej, unikając jego wzroku. – Chcę już iść – dodała.
- Liam coś ci zrobił? – Zapytał, jednak ona zapreczyła. – Nie kłam! Mówiłem, że to zły pomysł – westchnął, ukradkiem spoglądając na swoich przyjaciół. Każdy uważnie się im przyglądał, ale raczej nic nie słyszeli. Dzięki Bogu.
- Wiem, wiem – przyznała. -  I szczerze, żałuję, że tu jestem, dlatego proszę cię zawieź mnie do domu – dodała.
- Chętnie, ale piłem – oznajmił. – Ale czekaj… - mruknął, odwracając się do przyjaciół. – Kto nie pił? – Zapytał, a oczy wszystkich skierowały się w stronę Alaski. – Świetnie!
- Ale o co chodzi? – Zapytała.
- Musisz odwieźć Sutton – oznajmił, po chwili dodając. – Znaczy ja też pojadę, ale potrzebujemy kierowcy, bo piłem.
- Nie mogę – mruknęła, podchodząc bliżej. – Po pierwsze muszę pomóc Charlie’mu, który teraz gdzieś szuka mamy, bo musimy jej o czymś powiedzieć. Po drugie ty też nie możesz, bo musisz poznać ludzi z Versace – dodała, na co onwzruszył ramionami.
- Zdążymy – zapewnił. – A Chuck na pewno sam da sobie radę – mruknął, ciągnąc ją za sobą. Zaraz za nimi ruszyła Sutton, ukradkiem zauważając Liama. Stał sam, oparty o bar, popijając drinka. Po chwil podeszła do niego długonoga blondynka, oplatając swoje ręce na jego szyi. Brunetka odwróciła wzrok, nie mając ochoty na to patrzeć.
- On ma na imię Charlie – usłyszała Alaskę, na co Harry wzruszył ramionami.
- A co to za różnica? – Zapytał. Blondynka już nic nie powiedziała, bo po chwili znaleźli się przy czarnym Audi. – Proszę – uśmiechnął się podając jej kluczyki, a po chwili sam zajął miejsce pasażera. Sutton usiadła z tyłu, modląc, żeby już była w domu. 

Droga minęła im w ciszy i po dwudziestu minutach byli już pod mieszkaniem brunetki. Ta szybko się z nimi pożegnała, po czym zniknęła za brązowymi drzwiami, zostawiając ich samych.
- Zatrzymaj się przy McDonaldzie – ciszę przerwał Harry, patrząc przed siebie.
- Chyba sobie żartujesz – prychnęła, skupiając się na drodze. – Dobrze wiesz, że musimy szybko wrócić na imprezę, inaczej matka nas zabije – mruknęła, na co Harry zachichotał. – Nie żartuję! Tort wyjedzie za czterdzieści minut, a jest doszczętnie zniszczony!
- Przecież ten tort jest ważniejszy od ciebie – mruknął, za co oberwał po głowie. – Karen dostanie zawału – dodał, delikatnie się uśmiechając.
- Nie dostanie, naprawię go – powiedziała pewnie, skręcając w prawo.
- Naprawisz go? – Zaśmiał się. – Dojedziemy tam za dwadzieścia minut, jeśli dobrze pójdzie. Twoja matka zawsze sprawdza tort dziesięć minut przed jego pokazaniem, także daje ci to całe dziesięć minut na to by go cudownie naprawić – dodał, jeszcze głośniej chichotając.
- Gdyby nie ta twoja seks przyjaciółka, to miałabym więcej czasa – syknęła, mocniej zaciskając dłonie na kierownicy.
- Słucham? – Warknął, wpatrując się w nią. – Sutton nie jest moją ‘’seks przyjaciółką’’ – burknął.
- Och proszę cię, Harry – prychnęła. – Wszyscy dobrze wiemy, kim ta Sutton dla ciebie jest – dodała.
- Znajomą – powiedział. – I nie bardzo wiem, o co ci chodzi?
- O to, że traktujesz kobiety jak szmaty – syknęła, gwałtownie zatrzymując samochód.
- Zwariowałaś?! – Krzyknął, kiedy uderzył głową o przednią szybę. Trzeba było zapiąć pasy. – O co ci dziś chodzi? Poza tym nikogo źle nie traktuję! One dobrze wiedzą, że to tylko na jedną noc – warknął, masując obolałe czoło. – Żeby tylko nie było siniaka – mruknął sam do siebie.
- Jesteś zwykłą świnią – syknęła, opierając głowę o siedzenie. – Nie wierzę, że ja…
- Co ty? – Dopytywał, kiedy nagle przerwała. O mało, co się nie wygadała.
- Nie ważne – mruknęła, ponownie odpalając samochód. – Nie ważne – powtórzyła ciszej, głęboko wzdychając. Dlaczego to akurat ona musiała zakochać się w kimś takim jak Harry Styles? 
_____________________________________
Dziękuję za te przemiłe komentarze! Bardzo, bardzo dziękuję!

Zapraszam na moje drugie opowiadanie, troche inne od tego... heh! Link w zakładkach!

Do nastepnego :)

4 komentarze:

  1. Cudny!
    Kocham Ciebie i to opowiadanie!
    Tekst Sutton totalnie mnie rozwalił!
    "– Dobrze, że jesteś, jako tako przystojny, bo tym, co masz w spodniach, świata nie zawojujesz..."
    Lałam ze śmiechu. Hahahaa!
    Świetne to :-D
    Ja chcę szybko następny rozdział! : )

    Zapraszam do siebie na pierwszy rozdział :

    http://angel-of--death.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. haha Sutton xD uwielbiam ją! i ten tekst... haha xd
    ale Alaska to sie troche głupio zachowała.... hmm... no nic zobaczymy co się później wydarzy :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju kocham Sutton ♥ Genialne opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń